sobota, 1 października 2016

Mam chyba alergię na piątek...

Macie czasem tak, że nic nie idzie po Waszej myśli? Ja tak czasem mam. Od wczoraj tak mam...


Dlaczego? Hmm... no powiedzmy, ze zapalenie dziąsła, wyniki moich alergii pokarmowych
i trafienie w absolutnie niewinnego czerwonego dostawczaka przede mną - ot recepta na piątkowy wieczór...

Ale!

Jest sobota. Dziś wstałam z silnym postanowieniem ogarnięcia tematu alergii jako, że tematem dostawczaka zajmuje się ubezpieczalnia a dziąsłem zajął się wczoraj mój ukochany, najwspanialszy pan doktor dentysta (wcale nie sadysta) - Sebastian.

Więc jeżeli chodzi o alergie... To od wakacji zeszłego roku wiem, że jestem uczulona na mleko i gluten. Dowiedziałam się o tym całkiem przypadkiem dzięki pani doktor alergolog, która leczy mojego syna. Popatrzyła na mnie i powiedziała:
Proszę Panią, Pani ma na 100 % alergię na mleko. Może Pani robić sobie testy ale ja za długo w tym pracuję, żeby się mylić...
Oczywiście zrobiłam testy (wiecie jak to jest z lekarzami...) no ale okazało się, że pani doktor miała rację. Głos doświadczenia...

Odstawienie mleka spowodowało u mnie przede wszystkim koniec okropnych migren. Drugim efektem, którego się nie spodziewałam, a który pojawił się bardzo szybko było "zejście" opuchlizny z nóg, kostek.. Właściwie z całego ciała. Odstawienie glutenu poprawiło ogólne samopoczucie
i wzmocniło te efekty. No i spadek wagi o jakieś 5 kg!

No i generalnie wszystko było pięknie ale w związku z moją kolejną zmianą diety, na taką, która jest odpowiednia dla osób z IO okazało się, że jednak jem jeszcze coś a raczej więcej czegoś, co mi szkodzi. Postanowiłam więc zrobić skok na kasę i zrobić sobie dokładne testy pokarmowe na więcej produktów. No i sobie myślę, że trzeba było może jednak siedzieć na 4 literach i nie skakać?! ;)

Okazło się, że mam alergię (poza nabiałem całym) na:
  • Agar (E406)
  • Ananas (jak to??)
  • Banan (buuu..)
  • Białko jaja kurzego (o! to to właśnie!)
  • Czosnek (uwielbiam czosnek...)
  • Fasola zwykła (tu się spłakałam... serio...)
  • Drożdże
  • Gluten (zasoku nie było)
  • Jajo gęsie
  • Groch zwyczajny
  • Guma guar (E412) (dziś już spędziłam trochę czasu na czytaniu etykiet i to chyba jest wszędzie...)
  • Kamut (nawet nie wiedziałam co to jest!!)
  • Jajo przepiórcze
  • Jęczmień
  • Orzeszki ziemne
  • Kakaowiec
  • Krasnorosty (nori)
  • Miód (mieszany)
  • Mak
  • Nerkowce
  • Owies
  • Syrop z agawy
  • Pieprz, czarny
  • Pistacje
  • Pszenica
  • Pszenica orkisz
  • Żółtko jaja kurzego (chyba numer jeden jeżeli chodzi o najlepszą kłodę pod nogi)
  • Wanilia (tego zupełnie nie kumam! jak to wanilia?)
  • Żyto (tia...)


No i powiedzcie: jak tu się nie załamać? Rozumiecie, że ja się załamałam?
Ale z drugiej strony wiem już co i jak. I co mi szkodzi. Tym czymś, co mi ostatnio tak mi szkodziło było jajko. Przy diecie dla insulinoopornych jest bardzo ważne, żeby jeść białko... a ja nie jem mięsa... więc próbowałam się ratować jajkami (jak to brzmi! :)) i okazało się, że akurat dla mnie to nie była najlepsza strategia.

Mój plan: idę do dietetyka. Muszę zmodywikować dietę i dostosować ją do moich potrzeb i ograniczeń. A w międzyczasie intesywnie myślę o tym co by tu jeść. :)Trzymajcie kciuki! A może warzywa z patelni?






Magda

1 komentarz:

  1. Współczuję - bez połowy tych produktów nie wyobrażam sobie życia. Kurcze chyba zacznę w końcu doceniać możliwość jedzenia wszystkiego, mieszania ogórka z czekoladą... Trzymam kciuki za twoją dietę i mądrą panią dietetyk :)

    OdpowiedzUsuń